Kiedy przemawia cisza

Tak, co to się dzie­je, że pisać się chce?
7 lat współ­pi­sa­łem blo­ga, ponad 1000 postów i kil­ka­dzie­siąt ludzi jako współ­au­to­rów. Cza­sy przed fejs­bucz­ne. Ale nie daw­ny blog „nie­ma­nie” miał być tema­tem. A zatem tyl­ko wstę­pem, że wła­śnie ta era fejs­bucz­na nie­źle namie­sza­ła. Blog jed­nak wyma­gał zapro­sze­nia do pisa­nia nań. Komen­ty mode­ro­wa­ne, niby cen­zu­ra, ale napraw­dę uła­twia­ło uwa­le­nie poten­cjal­nych kon­flik­tów, zanim te zdą­ży­ły swym nie­zro­zu­mie­niem wyewo­lu­ować w absur­dal­ne sło­wo­stwo­ry, gene­ru­jąc spo­ro złej ener­gi. Admi­nów było kil­ku, w realu dość zży­tych men­tal­nie, więc była jed­no­myśl­ność zwykle.
Była przez to węż­sza gru­pa roz­ma­wia­ją­cych, mniej nie­po­ro­zu­mień, bar­dziej (tfu;) ely­tar­nie śro­do­wi­sko, itp, itd

Teraz jest ina­czej i cze­ka­łem na to.
Po latach zachły­śnię­cia vir­tu­alem, odczu­wa­my i mani­fe­stu­je­my w dzia­ła­niu powrót do realu. Ludzie chcą się spo­ty­kać w rze­czy­wi­sto­ści praw­dzi­wej. Gdzie nie tyl­ko liter­ki, memy i fil­mi­ki słu­żą komu­ni­ka­cji mię­dzy­ludz­kiej. Ale cały body lan­gu­age i te rze­czy, któ­re prze­la­tu­ją mię­dzy ludź­mi i któ­rych nie jeste­śmy świa­do­mi, boć jesz­cze nie czas.

A wła­śnie, że czas.
Prze­mia­na świa­do­mo­ści to nie jest koniec kalen­da­rza Majów, prze­po­wied­nie co do daty i wyda­rze­nie, Kata­stro­fa WTC, itd. To jest pro­ces, kil­ku­let­ni, choć przy­znam, że 2016 był nie­złym przyspieszeniem.
Wie­lu zna­nych ludzi umar­ło w tym roku. Wybo­ry w USA, sytu­acja w Euro­pie i Pol­sce. Zmia­na, ewo­lu­cja prze­róż­nych poglą­dów. Tygiel kul­tu­ro­wy pod­grza­ny na maxa, mie­sza­ny na wszel­kie spo­so­by w ogniu prze­mian. Podział ludzi na dwie stro­ny coraz bar­dziej widocz­ny. Tak, że nie któ­rzy zda­ją się dostrze­gać jego sztucz­ność i wycho­dzić poza to. W Jed­ność, Jed­nię, #cotamch­ce­szjesz­cze

//Tymczasem, cią­gle są w mia­rę dzie­wi­cze ple­mio­na, ludzie z dala od ofi­cjal­nej pro­pa­gan­dy świata//

Bodź­ców coraz wię­cej, cza­su na ucze­nie się ich odbio­ru i reak­cji na nie – coraz mniej. Przy­swa­ja­my, bie­gnie­my, nie czu­je­my sie­bie. Nie ma kiedy.

Więc cza­sem war­to spró­bo­wać. Kie­dy świat przy­tła­cza coraz bar­dziej wszyst­kim, kie­dy brak siły na cokol­wiek, kie­dy brak na zgo­dy na zło, któ­re­go wszę­dzie tyle, strach, cha­os, niepewność.
No to… stop. Posta­rać się choć­by o 30 min prze­strze­ni i cza­su dla sie­bie same­go. Cisza, spo­kój, sam dla sie­bie. Tyl­ko pood­dy­chać i poczuć spo­kój. Jak się tro­chę uda bar­dziej wyci­szyć, cza­sem przy­cho­dzi się same­mu do sie­bie i wie się co dalej. „by ludzi lubić, cza­sem trza mi się odludzić”
Tyle.
Za dłu­go nie pisa­łem. Za dużo wąt­ków się przy­łą­cza do tema­tu, moż­na iść tam, tam i jesz­cze tam…
Może więc dobrze, że na koń­cu jest o spokoju.
Pokój.

(wrzu­cam to w sieć chy­ba już czwar­ty raz, ale trzy­ma mnie ta pły­ta bar­dzo, nosi po kosmo­sie, inspi­ru­je i daje… Ha!  Spo­kój wła­śnie naj­bar­dziej. Kie­dy prze­ma­wia cisza)

Leave a Reply

2014 JamSession © All rights reserved.